Witaj Alexia.
Nie wiem, czy zdołamy Ci pomóc? Dla lepszego zrozumoienia sytuacji w tym najpierw pruskim - ,,Gefangenlager Neu Skalmierschuetz No 10'', i póżniej już od grudnia 1918 roku polskim obozie Szczypiorno koło Kalisza wklejam artykuł kaliskiej historyk sztuki pani Judyty Anny Dymkowskiej :
Cytuj:
"Szczypiorno - obóz jeńców do połowy wkopany w ziemię, otoczony armatami i karabinami maszynowymi. Obóz cały podzielony na kwartały pooddzielane od siebie drutami kolczastymi...".
Zaraz na początku wojny Niemcy założyli w Szczypiornie obóz jeniecki. Umiejscowili go po prawej stronie szosy idąc w kierunku Skalmierzyc, na wysokości dzisiejszego kościoła p.w. Podwyższenia Krzyża św. W okresie istnienia obozu przebywało w nim około 20 tysięcy jeńców wojennych. W 1917 roku obóz podzielono na dwie części. W obozie oznaczonym Nr 10 osadzeni zostali jeńcy rosyjscy, francuscy, angielscy i rumuńscy. Do obozu Nr 5, od 12 lipca 1917 roku, internowani byli legioniści którzy odmówili przysięgi na wierność Niemiec - braterstwa broni z wojskami niemieckimi i posłuszeństwa naczelnemu dowództwu. Byli to legioniści z I i II Brygady w liczbie około 3,5 tysiąca osób. Oficerów osadzono w obozie w Benjaminowie, żołnierzy w obozie w Szczypiornie. Wraz z szeregowymi żołnierzami do obozu w Szczypiornie przybyło jednak kilkunastu oficerów. Chcąc dać przykład właściwej żołnierskiej postawy, nie ujawnili swych stopni wojskowych i figurowali w wykazach obozowych jako szeregowcy lub podoficerowie. Niestety większość z nich w krótkim czasie została zidentyfikowana i wraz z kilkoma podoficerami wywiezieni zostali do obozów w Niemczech.
We wspomnieniach internowanych osób czytamy m.in. "...Obóz w Szczypiornie robił przerażające wrażenie. Drewniane, kryte papą, na wpół w ziemię wkopane baraki. Olbrzymi kompleks tych baraków rozdzielały druty kolczaste na niewielkie kompleksy, tzw. "bloki" liczące po kilka budynków. W całym obozie mieszczącym kilkanaście tysięcy jeńców... oddzielono dla legionistów osiem "bloków" stanowiących odrębną całość..." Zaznaczyć jednak trzeba, iż pierwsi działacze niepodległościowi przebywali tu od początku 1916 roku, m.in. Aleksandra Piłsudska. Znamienny jest przekaz przebywającej wraz z nią w obozie Konstancji Jaworowskiej: "... Szczypiorno to straszliwe wspomnienie dla późniejszych więźniów legionowych... Z dachu baraku który opierał się o podłogę, spływała na nas podczas snu woda... Budziły nas ze snu szczury. Mokro, brudno, ciemno, zimno..." Baraki - ziemianki obozowe miały około 4,5m szerokości i około 10m długości. Wzdłuż dłuższych ścian, oddzielone przejściem o szerokości około 0,5m znajdowały się miejsca do spania. Wyścielone kawałkami papieru lub wiórami drewnianymi przykrytymi papierową tkaniną. Nakrycie stanowiły "kołdry" zszyte z dwóch wąskich pasów płótna barchanowego wypełnionego starymi gazetami. Wyżywienie było również tragiczne i w niewielkich ilościach dostarczane. A oto charakterystyczny fragment wspomnienia: "wynędzniali żołnierze rumuńscy rzucali się na zdeptany trawnik i rwąc trawę rękoma usiłowali nią zaspokoić głód". Głód był towarzyszem wielu tu przebywających jeńców różnych nacji. Bo jak można było zaspokoić pragnienie m.in. herbatą z kwiatu lipy i 150 gramami obrzydliwego chleba. "W Szczypiornie żywiono nas w sposób potworny. Rano wydawano kwiat lipowy i kilka deka zlepku z mąki gryczanej i trocin. W południe wydawano litr zupy z małży, ślimaków morskich i żab. Wieczorem litr kawy zbożowej lub kwiatu lipowego. Odór południowej zupy był tak przerażający, że pomimo głodu niewielu miało ochotę zbliżyć się do cebra. To też głodowaliśmy...". W celu ulżenia tragicznej sytuacji żywnościowej, w połowie sierpnia 1917 roku zawiązał się kaliski Oddział Polskiego Komitetu Opieki nad Jeńcami przy którym działała również sekcja kobieca. Ze strony internowanych kontakty z Komitetem utrzymywała Rada Żołnierska, w skład której wchodził m.in. Władysław Broniewski. Codziennie wóz Komitetu dostarczał do obozu zakupioną w mieście żywność przygotowaną również wielkim wysiłkiem.
W mieście bowiem także panował głód. Metody władz obozowych obliczone na psychiczne i fizyczne załamanie internowanych spotkały się ze spontaniczną kontrreakcją legionistów. Internowani utworzyli własny samorząd, utrzymywali wojskowa dyscyplinę, założyli warsztaty rzemieślnicze, przygotowywali przedstawienia amatorskie, prowadzili lekcje nauki języka i stenografii oraz zajęcia gimnastyczne, w ramach których powstała słynna do dziś gra w piłkę ręczną zwana "szczypiorniakiem". Przy pomocy rodaków zza drutów obchodzili święta narodowe i uczestniczyli w obrzędach religijnych. Warto podkreślić, iż poprzez obozowe druty trwał stały kontakt internowanych legionistów z Polską Organizacją Wojskową.
Jednym z najbardziej dotkliwych zarządzeń władz obozowych był rozkaz naszycia wszystkim internowanym legionistom numerów obozowych takich, jakie nosili w obozie w Szczypiornie jeńcy wojenni. Legioniści mieli nosić numery obozowe sporządzone na kawałkach szarego płótna z wymalowaną czarną farbą cyfrą i dodatkowo zaopatrzone w literę "L" oznaczającą internowanego legionistę. Odmówienie przez internowanych wykonania rozkazu, spowodowało pogorszenie i tak już złych warunków. Pod presją nowego komendanta numery internowanym legionistom naszyli jeńcy rosyjscy. Legioniści oczywiście naszyte numery pozrywali. W odwet za to, władze obozowe m.in. wstrzymały kontakt z kaliskim Oddziałem Polskiego Komitetu Opieki nad Jeńcami, wstrzymały pocztę a przede wszystkim zakazały opuszczania baraków bez naszytego numeru obozowego. Wypełnienia tego rozkazu pilnowali niemieccy wartownicy, ustawieni na posterunkach przed każdym wejściem do baraku. To właśnie po tym zarządzeniu legioniści rozpoczęli najgłośniejszą głodówkę, trwającą od 14 do 17 listopada 1917 roku. Osłabieni kilkudniowym głodem i dodatkowo nie wychodzący na świeże powietrze zaczęli chorować.
Liczba chorych w dniu 17 listopada wynosiła już 300 osób. Były przypadki bardzo poważnych zachorowań a nawet dwa śmiertelne. Głodówkę przerwała dopiero interwencja Rady Regencyjnej W wyniku tej interwencji jak i powszechnego poruszenia opinii publicznej, władze niemieckie - pod warunkiem jednak naszycia internowanym numerów obozowych na czas ich dalszego pobytu w Szczypiornie - wyraziły zgodę na zwolnienie z obozu młodocianych, chorych i starych oraz na przeniesienie pozostałych legionistów do posiadającego znacznie lepsze warunki bytowe obozu w Łomży.
W połowie grudnia 1917 roku pobyt legionistów w obozie jenieckim w Szczypiornie zakończył się. Kilkumiesięczny pobyt - od lipca do grudnia 1917 roku - internowanych legionistów w obozie w Szczypiornie zapisał się trwale w naszej historii, jako przełomowy moment w dziejach walk o niepodległość. Właśnie wówczas zaczął się rodzić prawdziwy mit Polskich Legionów.
Dopiero tragedia żołnierzy uwięzionych w Szczypiornie stworzyła legendę legionów. Szczypiorno - stało się jej symbolem.
Judyta Anna Dymkowska
źródło :
http://www.potempski.com/Rokwisz/szczypiorno.htmNależy być przygotowaną na najgorsze, że niemowlę mogło nie przeżyć tych okropnych warumków wojennych i obozowych, bo tak naprawdę nie możemy na 100% stwierdzić gdzie ono przebywało. Młoda matka napewno przeżywała swoją osobistą tragedię związaną z macierzyństwem. Po przyjeździe do Francji, pewnie zmuszona była powiedzieć, że dziecko pozostało u farmerów.
Jednak załóżmy, że dziecię przeżiło. Do Kalisza nie mogło trafić bo Kalisz był jak późniejsza hiszpańska Guernica kompletną ruiną , zburzona i potem w VIII 1914 roku spalona przez wojska pruskie pułkownika Herrmanna i majora Preusskera. Urodziny i potem chrzest mógł przyjąć proboszcz najbliższej polskiej parafii św. Michała w Dobrzecu Wielkim. Jezeli chodzi o kościół ewangelicko-augsburski, istniał taki napewno w Skalmierzycach Nowych, ale nie oreientuję się jak i czy funkcjonował w strefie granicznej? JKednak po ponad 90 latach, dokumenty - o ile istnieją - powinny znajdować się w odpowiednich archiwach, a z tym lepiej ode mnie poradzą sobie Koleżanki i Koledzy z Forum genealogicznego.
Życzę Ci powodzenia.
Andrzej z Kalisza