Z genealogami na Ziemi Mogileńskiej
Cudowna kraina o tak pięknym i różnorodnym krajobrazie, iż zasłużyła sobie na noszenie odrębnej i wyróżniającej ją nazwy - Ziemia Mogileńska. Po raz pierwszy tej nazwy do określenia obszaru powiatu mogileńskiego w granicach sprzed 1975 r. użył prof. Czesław Łuczak redagując wielkie historyczne dzieło pod tytułem Studia z Dziejów Ziemi Mogileńskiej. Kraina ta, to pagórkowate od zachodu ciągnące się pojezierze gnieźnieńskie, przechodzące dalej, od strony południowej, w lesiste sandry porastające fragmentami piaszczyste wydmy, zaś ku wschodowi i północy w płaskie niczym stół Kujawy.
Że historią stoi ta ziemia, wystarczy wymienić cztery klasztory, z których trzy pierwsze rosły razem z dziejami państwa Polan, z dziejami naszej ukochanej Wielkopolski: Trzemeszno, Mogilno, Strzelno i Markowice. W tym roku genealodzy z Wielkopolskiego Towarzystwa Genealogicznego „Gniazdo” po raz drugi odwiedzili bliską memu sercu ziemię. W pełni lata bawiliśmy u kolebki państwowości, nad „Mare Polonorum” w Siemionkach i w Strzelnie. Zaś w sobotę 16 października spotkaliśmy się w sercu tej ziemi – w Chabsku i Mogilnie, by uczcić Wielkiego Polaka, Króla Czynu, Księdza Patrona Piotra Wawrzyniaka. Zapowiedzi synoptyków o deszczu rozwiała „Góra” i różdżka Basi, że zacytuję Jej wrażenie: Spotkanie było fantastyczne, łącznie z pogodą - nie chwaląc się jam to sprawiła.
Ze Strzelna wyjechaliśmy tuż po dziewiątej – Heliodor i ja w towarzystwie honorowego obywatela naszego miasta, prezesa Kazimierza Chudzińskiego – zaopatrzeni w biało-czerwoną wiązankę kwiatów i wielki parasol. Jakież było nasze zdziwienie, kiedy wysiadając z samochodu, pod Muzeum Ziemi Mogileńskiej zostaliśmy powitani przez naszego prezesa Wojciecha, który z Mnichowa, jako pierwszy dotarł do miejsca „Spotkania Październikowego”. Z lekkim zawstydzeniem, serdecznie przywitaliśmy się. W chwilę później, poczęły zjeżdżać kolejne grupy z Wielkopolski, a nawet z Pomorza i samego Gdańska – Młynarka, Lila z rodzicami. Zapowiadało się sympatycznie, tym bardziej, że u progu Muzeum witali nas sami gospodarze: dyrektor MZM Jan Szymański i nasz prelegent Andrzej Jakubowski – na co dzień sprawujący pieczę nad tym swoistym przybytkiem historii Ziemi Mogileńskiej.
Sala spotkania poczęła wypełniać się genealogami i sympatykami genealogicznych przygód, z których najliczniejszą grupę stanowili członkowie Towarzystwa Przyjaciół Muzeum Ziemi Mogileńskiej. Przewodziła tej grupie Pani prezes Anna Mazurkiewicz i Jej zastępca Przemysław Majcherkiewicz, który współorganizował nasze październikowe spotkanie. Przyjęcie tak znacznej grupy znakomitych gości zobowiązywało, to i z wielką gościnnością podjęto nas. Zasługa w tym dyrekcji Muzeum i TPMZM z Panią Anią na czele. Kiedy w przeddzień spotkania rozmawiałem w Muzeum z burmistrzem Mogilna Leszkiem Duszyńskim, usłyszałem wiele słów sympatii wyrażonych pod adresem genealogów i regionalistów, którzy swymi społecznikowskimi poczynaniami rozsławiają Wielkopolskę i Ziemię Mogileńską. Pan Burmistrz nie omieszkał życzyć nam przyjemnego i pełnego wrażeń pobytu.
Przy okazji spotkania, odbyliśmy nadzwyczajne Walne, ale punktem najważniejszym było wysłuchanie „Opowieści o mogileńskich ścieżkach ks. Piotra Wawrzyniaka”. Opowiadał nam niezwykle ciekawie - co uwidoczniła swym zasłuchaniem „sala” – jak to drzewiej, za przewielebnego ks. prałata bywało w Mogilnie. Sam osobiście, tak ciekawego wykładu – opowiadania o ks. Patronie nie słyszałem. Dowiedzieliśmy się wiele ciekawych i na co dzień nieznanych informacji o gospodarczych poczynaniach ks. Piotra i jego oddanego wikariusza ks. Mieczysława Brodowskiego, w dziele podniesienia na wyższy poziom życia mogilnian.
Swoistą ucztą dla ducha było zwiedzenie MZM, a szczególnie dwóch wystaw tematycznie poświęconych ks. Piotrowi Wawrzyniakowi. Wielu z uczestników zafascynowanych było salą poświęconą kulturze ludowej mieszkańców tej ziemi, jak również prahistorii. Sam sala główna z kącikiem prof. Czesława Łuczaka, rektora Uniwersytetu Poznańskiego wywarła spore wrażenie – oryginalne meble z gabinetu Profesora i Jego dzieła poświęcone Ziemi Mogileńskiej. Niezwykle cenną i znakomicie zaaranżowaną jest ekspozycja poświęcona Wielkiemu Wielkopolaninowi ks. Piotrowi Wawrzyniakowi. W nastrój epoki wprowadzają zwiedzającego dwa ornaty oraz dokumenty i fotografie. Bije wręcz w oczy, pysznie oprawiony w złoconą ramę, portret Patrona. Wiele innych eksponatów przypomina o kapłańskiej drodze bohatera najdłuższej wojny nowoczesnej Europy. Nie sposób wszystkich eksponatów opisać w tej krótkiej opowieści, ale wspomnę jeszcze o wystawie poplenerowej i sugestiach, jakoby jestem podobny do jednego z portretów bohatera naszej podróży do serca Ziemi Mogileńskiej. Czyżby, gdzieś w odległej przeszłości spotkali się nasi przodkowie. Zaiste temat do dalszych genealogicznych poszukiwań.
Wyrwani z zadumy nad minionymi czasy, upomniani zostaliśmy przez prezesa Wojciecha o stygnącym bigosie, więc na powrót hajda do stołów by użyć jadła pysznego. Ogórek kiszony, swojski chleb ze smalcem – skrzeczkowym oczywiście – szynka, ser plus masło, a wszystko poprzedzone i zakończone pysznym ciastem, musiało wywrzeć na gościach wrażenie staropolskiej gościnności.
Tak posileni i ponagleni do dalszej peregrynacji ścieżkami ks. Piotra, ruszyliśmy ku nekropolii mogileńskiej. Niestety, ale planowany przewodnik, Pan dyrektor Andrzej Łaganowski, przeziębieniem na łoże niemocy złożony nie mógł nam towarzyszyć. Zastąpili Go niemniej wytrawni znawcy dziejów Mogilna: Pani prezes Mogileńskiego Towarzystwa Kultury, Teresa Kujawa, która każdego z uczestników obdarowała dziełem zbiorowym zatytułowanym: Non omnis moria. Katolicki cmentarz w Mogilnie; oraz Pan Przemysław Majcherkiewicz, „Chodząca Encyklopedia Mogilna”. Uroczyście złożyliśmy biało-czerwoną wiązankę u stóp Wawrzyniakowego grobowca – pomnika, oddając cześć Patronowi i wysłuchani w niekończące się opowieści o cmentarzu, prezentowane przemiennie i uzupełniająco przez naszych przewodników, udaliśmy się w liczne i piękne zakątki tego miejsca – swoistego sacrum tej ziemi.
Momentem szczególnym było oddanie czci przodkom naszego przyjaciela z Kanady, Krzysztofa Dobrzyńskiego. Spoczywają oni na skarpie przy alei głównej cmentarza, tuż za pomnikiem ks. Piotra Wawrzyniaka, idąc ku kaplicy-mauzoleum pomordowanych mogilnian. Onegdaj miejsce to było przy alei wiodącej do drewnianej świątyni św. Klemensa. Miejsce szczególne dla Niego, ale i dla nas. Stare pomniki nagrobne w kształcie sarkofagów, z tablicami epitafijnymi informującymi o spoczywających w tym miejscu przodkach Krzysztofa. Prezes zapalił „znicze pamięci”, zaś my odmówiliśmy ciche modlitwy. Pomimo tylu lat od pochówków, czysto tu i widać rękę dbających o to miejsce.
Byliśmy również u grobu Salomei Glemp, matki ks. Prymasa seniora, Józefa. Nie ominęliśmy „Doliny Aniołków” z grobami dzieci oraz wielu innych miejsc spoczynku znakomitych cór i synów tej ziemi.
Dalszy pobyt na gościnnej i pięknej Ziemi Mogileńskiej, to obiad w „Bossie” – lokalu, na miarę królewskiego miasta Mogilna. Stąd szybko udaliśmy się do Parku Miejskiego pod pomnik ks. Piotra Wawrzyniaka. Miejsce to wywołało nieskrywany podziw u gości. Pięknie, czysto i uroczo, a na wysokim cokole tronujący Ksiądz Patron, dla którego znakomitym tłem zdaje się być pyszna fontanna zbudowana na obraz herbu miasta Mogilna. Jak powiedział nam Przemysław Majcherkiewicz, miejsce to dla ks. Piotra szczególne – widzi stąd Jezioro Mogileńskie, brzegami którego spacerował odprowadzając niedzielnych gości na „kolej”, siedzibę „swego” banku, plebanię Jakubową, klasztor i cmentarz, na którym spoczywają Jego doczesne szczątki.
Przejeżdżając ulicami Mogilna, goście potwierdzili dobrą opinię o gospodarzach miasta. Tutaj czujemy nadal naszą Wielkopolskę. Dobrych musicie mieć gospodarzy, co ja swoim: „a juści”, potwierdzam. Zaprawdę, Mogilno to piękne miasto z dobrym gospodarzem, dla którego losy miasta i gminy nie są obce.
Kawalkada samochodów najechała plebanię farną niczym Mickiewiczowski zajazd. Bez walki zdobyliśmy przychylność ks. Zenona Lewandowskiego. Oprowadził nas Proboszcz po byłym gospodarstwie Patrona, a w świątyni gotyckiej opowiedział o dziejach parafii. I w tym miejscu widać, że godnego wielkopolskiej gospodarności mają mogilnianie proboszcza, a właściwie jednego z czterech proboszczów, bo tyle tu parafii.
Ostatnim etapem naszej wizyty u mogilnian był klasztor. Miejsce cudownie położone na wysokiej skarpie Jeziora Mogileńskiego. Widok stąd niebywały, na stronę zachodnią i południową, ku mostowi żelaznemu i Żabnu. Przewodzący naszej grupie Przemysław Majcherkiewicz doprowadził nas do przewodnika i - dobrego ducha, jak napisała onegdaj Basia, a ja potwierdzam - „Dobrego Anioła” tegoż miejsca, pana Zenona Popiołka. A miejsce to szczególne, historią naszpikowane, niczym jeż kolcami. Nie masz tu zakątka, które by królewskim, biskupim i opackim głosem nie przemawiało. Pierwsi z pierwszych Królestwa Polskiego przewodnicy tu bywali, że wspomnę Władysława, z Jagiełłów rodu wywodzącego się króla, którego gościnne progi klasztoru po siedmiokroć przyjmowały.
Daleko mi do oracji Pana Popiołka, która niczym najpiękniejsze kwiaty mowy polskiej wypełniała mury świątyni oraz klasztornego wirydarza i benedyktyńskich korytarzy. Ale pozwólcie na jeszcze kilka słów, mnie niedoskonałemu. Dzieje klasztoru mogileńskiego zasiedziałego od zarania państwowości polskiej przez ojców i braci od Świętego Benedykta z Nursji okrywa gęsta mgła tajemnicy. Próbowali rozwiać ją historycy i w części to uczynili, niemniej jednak wiele połaci dziejowych skrywa się nadal przed poszukiwaczami "skryptorskich" skarbów. Według tradycji Długoszowej fundacja zapoczątkowana została w 1065 r. i rozmiar jej zdaje się świadczyć, iż dokonała się za sprawą królewskiego nadania. Zaiste, ogrom obszaru, jaki przypadł Czarnym Mnichom z Mogilna stawiał ich klasztor wśród najbogatszych instytucji kościelnych, tuż za katedrami i kapitułami katedralnymi. To bogactwo spowodowało, iż po władzę nad opactwem sięgali sami biskupi gnieźnieńscy. Tak też się stało, że od połowy XVI w. oni sprawować poczęli władzę nie tyle nad klasztorem, co nad jego dobrami.
Współczesny zespół poklasztorny przeżywa swoisty renesans, o którym pan Zenon nam wiele opowiedział. Pozwolił dotknąć miejsc cudownych, zaprowadził w miejsca szczególne, które przywołały nam początki Polskości. Relikwie świętych, cudowna Madonna śnieżną poświatą promieniująca, sklepienia pyszne z tymi kryształowymi, niezmiernie rzadkimi, kapitularz w podziemiach, w kościele dolnym i taki ogrom innych miejsc i rzeczy, że przewodniki przepastny pisać by się zdało.
Pozwólcie, że w Waszym imieniu, już na sam koniec, podziękuję wszystkim tym, którzy mnie wspierali w zorganizowaniu tegoż spotkania. Na samym wstępie: Wam samym za to, że byliście tutaj, za uśmiech i pogodę. Gospodarzom tego uroczego zakątka Wielkopolski: burmistrzowi Mogilna, Leszkowi Duszyńskiemu za zaproszenie i duchowe uczestnictwo w naszej wizycie. Tym wszystkim, którzy w trudzie i znoju dnia codziennego przygotowali peregrynację śladami ks. Piotra Wawrzyniaka po Ziemi Mogileńskiej: dyrektorowi Janowi Szymańskiemu i Jego pracownikom z Panem Andrzejem Jakubowskim na czele, Pani prezes TPMZM, Annie Mazurkiewicz i członkom TPMZM, prezes MTK Pani Teresie Kujawa, a szczególnie Panu Przemysławowi Majchekiewiczowi za bezinteresowność w organizacji spotkania i sterowaniu poczynań naszych z samego Mogilna. Bez niego nie byłoby tak pięknie, jak to przeżyliśmy. Proboszczom: ks. Zenonowi Lewandowskiemu, ks. kan. dr. Andrzejowi Panasiukowi i przewodnikowi Panu Zenonowi Popiołkowi ślę serdeczne Bóg zapłać. No i oczywiście Heliodorowi dzięki, bo i on napracował się, co niemiara.
Marian Przybylski - Słowianin
|